Siedzę w pracy. Siedzę z myślą, że niestety, ale muszę ją zmienić. Po pierwsze: dojazdy z dwoma przesiadkami powodują, że po powrocie do domu mam problem zrobić z tym niedomiarem czasu, jaki ma został. Jestem zmęczona, niewyspana i ciągle w biegu ze strachem, że jak mi ucieknie kolejny środek komunikacji to będę w domu jeszcze później. Po drugie zrobiłam sobie bilans wydatków i niestety, ale wychodzi mi in minus. Minus jest tym większy, że zarabiam tu mniej niż w poprzedniej firmie, a tam wcale nie zarabiałam aż tak dużo. Po trzecia atmosfera się w pracy ostatnio zepsuła, bo wieści o tym, że się zwalniam doszły jakąś dziwną drogą do moich pracodawców i wywołały kwasy. Czułam się jakby mi flaki wypruwali, a teraz muszę przychodzić i udawać, że wszystko gra.
A nie gra.