Moje plany

W weekend dziadek znowu mnie wkurzył i znowu byłam zła na siebie, że nie zareagowałam jak powinnam. Najpierw w sobotę znowu zapytał się o moje plany w stosunku do Artura. Ponieważ moje poprzednie, wyminające odpowiedzi w stylu: pozyjemy zobaczymy” widać go nie usatysfakcjonowały, odpowiedziałam, że nie mam żadnych planów. Chcę wierzyć, że stanowczo…. Tak a propos naprawdę nie mam żadnych planów i nie wiem po co dziadek tak naciska. W ogóle to czuję się ostatnio jak piętnastolatka. dziadek mnie wypytał czy dzisiaj się spotykam z Arturem, a w niedzielę kiedy wrócę… Ja wiem, że on mnie bardzo lubi itd ale niech może zajmie się swoim życiem i swoją córką, a mnie zostawi moje decyzje? W końcu ja u niego wynajmuję tylko pokój, płacę i chcę tylko odrobiny świętego spokoju. A nie mogę liczyć nawet na odrobinę prywatności, bo ostatnio pod pretekstem jakiegoś udogodnienia (toćka toćkę jak z rekorderem- tym razem nie miałam siły odmówić….) zajrzał do szuflad i wyciągnął wszystko na wierzch. A jakbym tam miała brylanty? Albo wibrator? Do szafy też kiedyś zajrzał, jak przerabiał mi światło. W ogóle nie wiedziałam do tamtej pory, że mam w szafie jakieś światło. Świetnie mi się żyło bez światła, którego i tak w ogóle nie używam.

W niedzielę odwiedziła dziadka córka. Ja ją teraz rozumiem, czemu ona robi to tylko raz w miesiącu na 2 godziny. Na dłuższą metę dziadek jest bardzo uciążliwy. Ona odpicowana, a ja jeszcze w szlafroku, więc przywitałam się, złapałam żelazko i zamknęłam się u siebie, bo spieszyło mi się na pociąg. Zdążyłam uprasować się i nałożyłam stanik, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko naciągnęłam szlafrok i mam głęboką nadzieję, że nie było widać, że jestem bez majtek. Dziadek nie czekając na moją odpowiedź wszedł do pokoju, bo „może chcę kawałek tego holenderskiego specyfiku”. Okutałam się szlafrokiem i pół goła poszłam do kuchni, bo z nim nie da się inaczej, aby przekonać się, że chodziło o jakieś ciastko. Nie, nie chcę. Chcę się w spokoju ubrać. Właściwie powinnam zrobić awanturę. Powiedzieć, żeby następnym razem poczekał, aż odpowiem, a nie wchodził ot tak. Nie umiem jednak robić awantur.

Mam problem ze stawianiem granic takim natrętom. Moje aluzje niestety nie są czytelne, a ponieważ nauczyłam się chować emocje, nie widać po mnie niezadowolenia. W związku z tym wszyscy myślą, że mogą mi wejść na głowę. No może nie wszyscy. Głównie dziadek, bo z nim najczęściej mam kontakt. Raz mu nie wystarczy, szuka następnej okazji. Ja nie okazuję niezadowolenia to on może myśli, że wchodzenie bez pukania, otwieranie szaf i inne takie są w porządku? I tak mam szczęście, że zapukał. Jakby drzwi był przymknięte (co czasami robię) wszedłby bez krępacji. Człowiek nie może sobie nawet w spokoju w nosie podłubać….

Właściwie powinnam mu powiedzieć, że mam plany: znaleźć mieszkanie i wyprowadzić się.

Dodaj komentarz