Rozmowa dyscyplinująca

Ani się obejrzałam jak minęło pół roku przeprowadzki do Artura. Nie jest idealnie, ale jakoś się dogadujemy, choć mam wrażenie, że traktuje mnie bardziej jak współlokatorkę, niż kobietę swego życia, ale on dla mnie też nie jest ideałem. W codziennym życiu nieco upierdliwy, lubi też rządzić i stawiać na swoim, ale generalnie mogę na niego liczyć. Ostatnio zaczął przebąkiwać o kupnie nowej szafy do sypialni, co oznacza, że nie planuje mnie jakoś na dniach wyrzucać. Nie mam specjalnie alternatywy, bo sytuacja mieszkaniowa w Holandii zmienia się tylko na gorsze…

W pracy niestety mocne tak sobie, bo jak się wstaje o 4.30, aby dojechać na 7 to nie jest się świeżym i wypoczętym jak skowronek, ale myślałam, że daję radę i jakoś się przemęczę. Innego zdania są najwidoczniej moi przełożeni, bo miałam w piątek rozmowę, na której wytknięto mi błędy, oczywiście pod płaszczykiem troski o mnie i z fałszywym pytaniem „czy coś się dzieje” i „czy mogą mi jakoś pomóc”. Musiałam przyznać, że jestem zmęczona, ale w sumie nie czuję się jakbym jakieś duże zbrodnie popełniła. Na kogoś jednak winę trzeba zwalić, choć w naszej pracy trudno do końca stwierdzić, która co robiła, czy pakowała i która jakiś konkretny błąd zrobiła.

Zasugerowano mi 4 dniowy tydzień pracy albo szukanie nowej, ale tak naprawdę nie mogą mi nic zrobić, ani nic nakazać. Zwolnienie pracownika ze stałą umową nie jest takie proste i w naszej firmie zdarzyło się właściwie tylko raz, po wielkiej awanturze, kiedy sprawa się otarła o dyrektora zakładu. Laska robiła masowo błędy, w dodatku okazując duże lekceważenie, bo była znajomą szefowej i mogła sobie na to pozwolić.

O zmianie pracy i tak myślałam, ale w Holandii jest tak samo jak w Polsce: jak się szuka czegoś fajnego, za rozsądne pieniądze, z umową bezpośrednią, a nie agencyjną i jeszcze w ciągu tygodnia, a nie na zmiany, nocki i w weekendy to już nie jest takie proste. Może jednak Artur ma rację, że najważniejsze, aby praca była blisko, a potem można szukać dalej, jeśli się nie spodoba.

Nie chciałam wracać do hotelu, w każdym razie nie do sprzątania, ale wysłałam w sobotę CV na stanowisko front office medewerker czyli recepcjonista i dostałam nawet pozytywny odzew. Jeśli uda się dogadać, abym nie musiała pracować w nocy to ostatecznie przez jakiś czas mogę się przemęczyć i pracować w weekendy i popołudniami, a po 6 miesiącach można się przenieść na podobne stanowisko, ale już od poniedziałku do piątku w jakimś biurowcu np.

W każdym razie doszłam do wniosku, że czas coś zmienić, bo łatwiej jednak znaleźć tu nową pracę, niż nowe mieszkanie, a w dodatku teraz wydatki dzielimy na dwa i jest jakoś lżej.

Holenderki

Tak się zastanawiam co wy wiecie o tej Holandii… Tyle czasu już tu siedzę, jeszcze trochę założę trzeci blog z kolei, czyli pięćdziesiątka (niestety), a tu piszę głównie o sobie i wydumanych problemach z facetami i o tym, że znowu przytyłam. Albo, że zmęczona jestem. A tu jednak wypadałoby trochę o Holandii pisać. Nawet miałam zamiast pisać profesjonalnego bloga o mojej przygodzie w Holandii, ale pomysł upadł po paru wpisach ze względu na moje wrodzone lenistwo. To postaram się przemycić tutaj trochę.

Najpierw chciałam zrobić wpis typu 7 w 1, czyli napisać o wszystkim czego się dowiedziałam o Holandii i co wydaje mi się ważne. Ale za dużo tego, zrobi się jakiś artykuł nie daj boże. To zacznę od obywatelek tego kraju.

Pierwsze co się rzuca w oczy to niepozorność Holenderek. Polki lubią się ubierać, stroić i malować, a co najmniej myślą, że są takie skończenie piękne i zadbane. To jednak pół prawdy, bo wystarczy wyjść na ulicę, aby się przekonać, że to kolejny z mitów o Polsce. Na pewno jednak przyjezdnym rzuci się w oczy to, że Holenderki cenią sobie wygodę i noszą się praktycznie. Spodnie, buty sportowe, kurtki. Szaro-buro-bezpiecznie. Trudno popierdalać na rowerze w obcasach. Buty więc nie są tu specjalnie jakieś piękne, generalnie lepiej kupić w Polsce. Tu się chodzi w takich butach, żeby było wygodnie, a nie ładnie. Podobnie jest z odzieżą. Holenderka nie afiszuje się z bogactwem i nie widać po niej, że zarabia milion euro rocznie. To znaczy widać, jak ktoś zna się na ciuchach i markach, ale generalnie w sklepie noszą się normalnie w dżinsy i koszulki. Jeśli widzisz z daleka wysztafirowaną, ubraną od stóp do głów lalę, która nie pasuje do otoczenia to na pewno jest świeżo przybyła Polka ewentualnie egzotyczna piękność spoza Europy. Holenderki generalnie są na luzie, sukienek nie noszą. Często nawet nie mają w garderobie. I nie przejmują się tym wcale.

Z drugiej strony nie widziałam tu nikogo w piżamie, jak to się zdarza np na Wyspach. Cenią sobie naturalny wygląd, nie pacykują się nadmiernie, raczej stawiają na pielęgnację. Inna sprawa, że ceny kosmetyków są tu większe niż np w Niemczech…

Co do pracy zawodowej to wyczytałam gdzieś, że do niedawna zajmowały się głównie domem i dziećmi. W porównaniu z Polkami nadal ich uzawodowienie jest dużo mniejsze. Tradycyjny podział ról w rodzinie zmienił się, ale nadal to panie odpowiadają i za porządki i za wychowanie dzieci. Często pracują w niepełnym wymiarze godzin albo w domu i to pan domu zapewnia byt rodzinie. Nie tak jak Polak, że czuje się panem domu i rozdaje karty, ale żona niech jednak idzie do roboty. Często te holenderskie związki są nieformalne, albo tylko partnerskie. Kobiety często zachowują swoje nazwisko po ślubie. Ale konta często są wspólne, Wiem, bo płacą mi przelewami.

Dzieci mają i lubią, nie wiem jak to w rzeczywistości, ale wydaje mi się, że tu więcej dziecka na osobę przypada niż w kraju. Nie ma tu 500+ chociaż są zasiłki rodzinne na dzieci. O dzieciach będzie osobny temat.

Generalnie podoba mi się ten luz i to, że nikt cię nie ocenia. W Polsce wyjdziesz na ulicę i czujesz te spojrzenia innych kobiet. Komentarze. Tylko Polka mi potrafi w oczy powiedzieć w oczy, że źle wyglądam. Autentyk sprzed paru dni! Holenderka uprzejmie zapyta jak się mam. O Polsce wiedzą o tyle o ile, ja się nie obrażam jak wiedzą niewiele, nie czuję misji informowania na siłę wszystkich. Ciekawe ile Polacy tak naprawdę wiedzą o Holandii. Mam nadzieję, że po moich artykułach więcej 😉