Holenderki

Tak się zastanawiam co wy wiecie o tej Holandii… Tyle czasu już tu siedzę, jeszcze trochę założę trzeci blog z kolei, czyli pięćdziesiątka (niestety), a tu piszę głównie o sobie i wydumanych problemach z facetami i o tym, że znowu przytyłam. Albo, że zmęczona jestem. A tu jednak wypadałoby trochę o Holandii pisać. Nawet miałam zamiast pisać profesjonalnego bloga o mojej przygodzie w Holandii, ale pomysł upadł po paru wpisach ze względu na moje wrodzone lenistwo. To postaram się przemycić tutaj trochę.

Najpierw chciałam zrobić wpis typu 7 w 1, czyli napisać o wszystkim czego się dowiedziałam o Holandii i co wydaje mi się ważne. Ale za dużo tego, zrobi się jakiś artykuł nie daj boże. To zacznę od obywatelek tego kraju.

Pierwsze co się rzuca w oczy to niepozorność Holenderek. Polki lubią się ubierać, stroić i malować, a co najmniej myślą, że są takie skończenie piękne i zadbane. To jednak pół prawdy, bo wystarczy wyjść na ulicę, aby się przekonać, że to kolejny z mitów o Polsce. Na pewno jednak przyjezdnym rzuci się w oczy to, że Holenderki cenią sobie wygodę i noszą się praktycznie. Spodnie, buty sportowe, kurtki. Szaro-buro-bezpiecznie. Trudno popierdalać na rowerze w obcasach. Buty więc nie są tu specjalnie jakieś piękne, generalnie lepiej kupić w Polsce. Tu się chodzi w takich butach, żeby było wygodnie, a nie ładnie. Podobnie jest z odzieżą. Holenderka nie afiszuje się z bogactwem i nie widać po niej, że zarabia milion euro rocznie. To znaczy widać, jak ktoś zna się na ciuchach i markach, ale generalnie w sklepie noszą się normalnie w dżinsy i koszulki. Jeśli widzisz z daleka wysztafirowaną, ubraną od stóp do głów lalę, która nie pasuje do otoczenia to na pewno jest świeżo przybyła Polka ewentualnie egzotyczna piękność spoza Europy. Holenderki generalnie są na luzie, sukienek nie noszą. Często nawet nie mają w garderobie. I nie przejmują się tym wcale.

Z drugiej strony nie widziałam tu nikogo w piżamie, jak to się zdarza np na Wyspach. Cenią sobie naturalny wygląd, nie pacykują się nadmiernie, raczej stawiają na pielęgnację. Inna sprawa, że ceny kosmetyków są tu większe niż np w Niemczech…

Co do pracy zawodowej to wyczytałam gdzieś, że do niedawna zajmowały się głównie domem i dziećmi. W porównaniu z Polkami nadal ich uzawodowienie jest dużo mniejsze. Tradycyjny podział ról w rodzinie zmienił się, ale nadal to panie odpowiadają i za porządki i za wychowanie dzieci. Często pracują w niepełnym wymiarze godzin albo w domu i to pan domu zapewnia byt rodzinie. Nie tak jak Polak, że czuje się panem domu i rozdaje karty, ale żona niech jednak idzie do roboty. Często te holenderskie związki są nieformalne, albo tylko partnerskie. Kobiety często zachowują swoje nazwisko po ślubie. Ale konta często są wspólne, Wiem, bo płacą mi przelewami.

Dzieci mają i lubią, nie wiem jak to w rzeczywistości, ale wydaje mi się, że tu więcej dziecka na osobę przypada niż w kraju. Nie ma tu 500+ chociaż są zasiłki rodzinne na dzieci. O dzieciach będzie osobny temat.

Generalnie podoba mi się ten luz i to, że nikt cię nie ocenia. W Polsce wyjdziesz na ulicę i czujesz te spojrzenia innych kobiet. Komentarze. Tylko Polka mi potrafi w oczy powiedzieć w oczy, że źle wyglądam. Autentyk sprzed paru dni! Holenderka uprzejmie zapyta jak się mam. O Polsce wiedzą o tyle o ile, ja się nie obrażam jak wiedzą niewiele, nie czuję misji informowania na siłę wszystkich. Ciekawe ile Polacy tak naprawdę wiedzą o Holandii. Mam nadzieję, że po moich artykułach więcej 😉

3 uwagi do wpisu “Holenderki

Dodaj komentarz