Spędzam cudowną samotną i deszczową środę, bo Artur jest na kolacji u mamusi. Jak zwykle zresztą w środę. Mnie nie zaproszono, więc musiałam się pocieszyć gotowymi tortelinni z keczupem. Do naszych pierogów jednak dużo im brakuje, ale przynajmniej nie jestem głodna. Nie wiem, czy mogę włączyć telewizję, bo na kuchence zastałam kartkę, że mam uważać z gazem.
Nie jest tak żle, ale tak bardzo czuć, że nie jestem tu u siebie… Kupiłam sobie w markecie po drodze wino dla samotnych (250 ml), choć jest środek tygodnia, ale tak całkiem na trzeżwo nie da siętego znieść.
Na pocieszenie idę do kina w piątek na Sounds of Freedom. Sama. Chciałam na ostatni film Martina Scorseze, ale wystraszyłam się jego dlugości, bo mogłabym usnąć w trakcie.
Pocieszam się, że gorzej już być nie może…
Jak się źle czujesz w tej relacji, zakończ ją, bo się niepotrzebnie martwisz i marnujesz czas, siły i energię.
Z drugiej strony to dobrze i uczciwie, że Artur zapewnia Ci dach nad głową.
PolubieniePolubienie
Pewnie przesadzam. Po prostu to nowa dla mnie sytuacja. No i nie mieszkamy razem, tylko ja mieszkam u niego, to trochę mnie uwiera…
PolubieniePolubienie