Black Friday

Jest siódma rano, mam wolne, a ja zamiast spać do jedenastej to siedzę z kawą i laptopem. Kręciłam się w łóżku już zresztą przed szóstą. Gdzie te czasy, kiedy to mogłam bezkarnie wylegiwać się w łóżku do jedenastej? Zazwyczaj do pracy wstaję 4.30, więc teraz nawet w wolne dni dłużej niż do 6 nie poleżę. Starość, nie radość…

Kawę piję z jego kubka, bo moje są spakowane i leżą gdzieś bidule u mamusi w garażu. Razem z moimi garnkami, mikserami i blaszkami do pieczenia. Mamusia nie ma samochodu, za to ma pojemny garaż. Wyciągnęłam Arturowi z szafki ekspres, który kiedyś dostał od Mamusi w prezencie, a którego nie używał. Mój włoski ekspresik taki na 2 filiżanki lezy gdzieś w torbie w piwnicy. Sytuacja unormowała się o tyle, że wróciłam do sypialni, bo on się przyzwyczaił, ale wstaję po ciemku i chodzę na paluszkach. Kupił mi też w Xenos bardzo ładną szafkę do kuchni, gdzie mogłam wstawić część moich zapasów. Lubię ten sklep, mają fajne rzeczy, a należy do moich ulubionych, od kiedy odkryłam, że można tam kupić ręcznie robione świece, prosto made in Poland :D.

Moje plany na dzisiaj są: pojechać do centrum Zaandam na zakupy. Całkiem przypadkiem wzięłam wolne akurat w Black Friday. Mam nadzieję nie zbankrutować, choć wczoraj odebrałam pensję, całkiem przyjemnie wyższą od 1 listopada. Nie, nie dostałam podwyżki. Moja firma płaci kilometrówkę, która teraz mi się dużo zwiększyła, bo kilometrów mi przybyło. Za bilet miesięczny płacę 160 euro, a dostaję około 279. Nadwyżka poszła na jedwabną sukienkę z Lilysilk. Zwykła cena zwala z nóg, ale na promocji już była całkiem przyjemna. Muszę Wam powiedzieć, że ostatnio doszłam do takiego etapu w życiu, że patrzę na składy i miejsce produkcji. Nie kupuję poliestru, wolę zaoszczędzić i kupić jeden sweterek czy jedwabną kieckę. Niekoniecznie nową, bo latem nabyłam piękną jedwabną sukienkę, z drugiej ręki, za 60 złotych. Znaleziono na Instagramie.

Muszę też odebrać kaszmirowy sweterek w C&A, rozejrzeć się po mieście, wypić kawę w Hema, kupić miskę w Blokker, bo poprzednią musiałam wyrzucić przy przeprowadzce, a nie mam w czym nóg moczyć podczas pedicuru, prania robić, nie mówiąc o sałatce jarzynowej 😉

Wieczorem będzie leczo z tofu. I chociaż jakoś się tu zaadaptowałam marzę jednak o dniu, w którym będę mogła ugotować to co chcę, w mojej własnej kuchni, nabrudzić tam i nie posprzątać!

PS cały artykuł nie jest sponsorowany, ale jak któraś z wymienych firm zechce mi zapłacić, to nie mam nic przeciwko 😉

Dodaj komentarz